Sumienie.
Według psychologów wykształca się ono pod wpływem kultury w której żyjemy i wychowania, determinuje normy moralne i poczucie dobra i zła.
Przeczucie.
Istnieje w podświadomości, zahacza o emocje. Jest podobne do intuicji, bazującej na doświadczeniach przywoływanych i przetwarzanych nieświadomie, szybko.
Oba te wewnętrzne zjawiska mogą być znakiem od Tego Na Górze.
Słowem.
Sądzę, że są właśnie po to, by móc Go słyszeć.
Wielokrotnie doświadczałam myśli niewiadomego pochodzenia i wątpliwej logiki.
To były wewnętrzne imperatywy bądź przeświadczenia o czymś, ku czemu nie było powodów na zdrowy rozum.
W końcu podążałam zwykle za nimi i zawsze okazywały się trafne. Czasem bezbłędnie dokładne, czasem zwyczajnie wskazujące właściwy kierunek.
Uprzedzające o czymś lub nakłaniające do podjęcia słusznych działań mimo niepewności, czy są właściwe.
Czasem tłumiłam je w sobie i wychodziłam na tym źle.
To ryzykowne, bo czasem trudno odróżnić przeczucie od pragnienia a głos sumienia od głosu samooskarżania.
Tak czy siak to niesamowite, jak splatane są okoliczności, by przecinać się w odpowiednich miejscach w czasoprzestrzeni i jak dźwięczny i prawdziwy potrafi być głos słyszany w sobie.
Głos Boga to nie jest taki głos jak człowieka. Jego słychać w sercu. Musimy jednak badać też Pismo, bo głos Boga lubi naśladować Jego przeciwnik. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń