Wiosny ciąg dalszy

Święta minęły. A jakże, już dawno, dni parę. Już o nich się nie myśli.
Czekoladowe zające można teraz kupić za pół ceny, wkrótce jeszcze taniej.
Kurczaczki? Może już je tuczą na rosół. Bo w przyrodzie nic nie ginie, nieprawdaż?
Baranki stoją grzecznie w szafkach, tam gdzie ich miejsce. Napis „Alleluja!” na chorągiewce już nie jest na czasie, za rok wróci i będzie znów trendy przez parę dni.
Żurku wszyscy mają dość na jakiś czas.
Jajka zjedzone już wszystkie. A w każdym tyle cholesterolu! Tyle kalorii!
Kiełbasę i schaby trzeba będzie jeszcze dojadać, na szczęście nie psują się zbyt szybko.
W aptekach kolejki. Jedni cierpią przedłużoną niestrawność, inni dzielnie postanawiają rozpocząć dietę-cud.
Ceny warzyw i owoców spadają. Trzeba uważnie patrzeć na daty ważności niektórych produktów w marketach.
Dekoracje łatwo zaktualizować: schować pisanki, dołożyć duże kwiatki i wszystko gra.

A Chrystus jak wisiał, tak wisi, uparcie przybijany wciąż do krucyfiksu.
Ktoś myśli: może by tak go odmalować, farba jakby trochę odłazi.
A gdyby tak zdjąć ciało z krzyża, gdyby pozwolić Mu żyć? Może ugościć ciepło w przedsionku duszy? Marzenia głowy w cierniowej koronie.
Dla Niego znów minął sezon. Z krzyża zejdzie za prawie dziewięć miesięcy, położą Go w żłóbku znów na kilka dni. Potem znów na zakurzone drzewo, by za rok spocząć w grobie. I znów to samo.
Nudny ma On w sumie żywot, patrząc jak wielu go traktuje. Wisi stale z opuszczoną głową, kilka dni w roku tylko leży.

Powiem szczerze, że On jest na prawdę wspaniałym kompanem do spacerów i partnerem do długich, szczerych rozmów. Mogłabym się rozwodzić jak to z Nim jest, poznałam Go osobiście i wciąż jest dla mnie niepojęty.
Nie wierzysz? Przekonaj się, spróbuj.

Czym jest ciało?

Organizm składa się głównie z wody, nauka dzisiejsza może wiele powiedzieć o jego budowie od perspektywy makroskopowej przez układy, narządy, komórki, organella, atomy po elektrony...
Kiedyś powiadano, że dusza ludzka mieści się w krwi. Potem przeprowadzono ją do szyszynki. Teraz dyplomatycznie unika się jednoznacznych wyjaśnień sprawy życia w ciele.
Tak czy inaczej większość ludzi zgodzi się, że duch mieszka w ciele.
Ciało jest w praktyce naszym zakotwiczeniem w rzeczywistości.
To w nim znajdują się zmysły, dostarczające nam wiedzy o świecie, ono jest nadajnikiem sygnałów z naszej duszy. Póki żyje ciało jesteśmy na tym świecie a gdy ono umiera - wymykamy się spod możliwości badawczych.
To ciało jest ośrodkiem wrażeń i poznania dobra i zła.
Poprzez nie możemy komunikować się z innymi ludźmi.
Jeżeli cokolwiek na tym świecie jest prawdziwie i bezspornie naszą własność wizytówka: sposób mówienia, uśmiechania się, spojrzenie, motoryka ciała, dynamika, nawet zjawiska fizjologiczne jak burczenie w brzuchu czy pot na skroni.
Innych rzeczy wymaga się zwykle od kobiety a innych od mężczyzny jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny.
Tu też dzieją się różne zjawiska wpływające na człowieka wewnętrznego.
Jedni cierpią na brak akceptacji swojego ciała, jakiejś cechy czy płci czy też roli jaką społeczeństwo przypisuje posiadaczowi danego rodzaju organizmu. Nie mogą często spokojnie popatrzeć w lustro.
Inni szczęśliwie chorują na narcyzm i mniej oczywiste jego formy jak egocentryzm, widząc tylko własne odbicie, własne potrzeby i zachcianki materialne i nie tylko.
Ciało jest miejscem niezapomnianych doznań takich jak błoga przyjemność czy ostry ból. Takie bodźce nie pozostają obojętne dla charakteru.
W ciele znajdujemy wyraz piękna. W samym jego wyglądzie, czy też ruchu, śpiewie i tym podobnym.
W ciele objawia się brzydota: w zaniedbaniu, grymasie, chorobie czy wreszcie śmierci.
Po różnych cechach organizmu fizycznego możemy rozpoznawać ludzi: po samym wyglądzie, charakterystycznych drobiazgach, mimice, sposobie ruchu, głosie...
Mając ciało możemy opiekować się innymi, dawać bardziej i mniej dosłowne ciepło.
Możemy także zanurzać się w tysiące możliwości zła, grzechu.
Ciało jest naszym tymczasowym mieszkaniem na okres pobytu w obcej ziemi.
Jesteśmy chodzącą świątynią Bożą, jak można wyczytać w Piśmie.
Mówią ludzie, że ciało jest źródłem grzechu.
Inni zaś, że jest narzędziem grzesznej natury człowieka.
Inni, że jest całkowicie związane z siłą witalną i umysłową, że umierają jednocześnie i są jedną całością.

Wyobraź sobie śmierć.
Rany na plecach, ukłucia do krwi na skroniach. Ten żelazisty zapach i smak w ustach. Mroczki przed oczami od gorąca i pragnienia. Nogi uginające się w słabości za każdym krokiem, bosymi stopami po twardej drodze. Odgłos stukania. Własny puls uderzający do głowy, własny krzyk bólu gdzieś spoza ciebie. Szorstkość, suchość powietrza.
Wyobraź sobie, że ktoś zdecydował się świadomie na coś takiego, mimo że mógł uniknąć cierpienia, skryć się w porę.
Wyobraź sobie, że zrobił to ktoś bez ani jednej skazy na ciele ani na duszy. Czysty, doskonały.
Pomyśl.
Tak właśnie było.
Niewinny, święty Człowiek oddał swoje ciało z całą siłą życiową zamkniętą w środku.
Oddał, by zapłacić za winy wszystkich Jego dzieci.
By one nie musiały bać się śmierci.
By człowiek mógł wrócić do harmonii ze Stwórcą gdy przyjdzie jego czas.

Święte ciało. Bezcenna zapłata za winy.
Wolność od długu.
Dla mnie i dla Ciebie.