Sierpniowa noc z górami w pamięci

Wieczór.
Mieszkanie brzmi senną ciszą.
Za oknem cykają świerszcze, w pokoju świeci się lekko lampka nocna a w kuchni szepcze piekarnik.
Ciasto bananowe w okrągłej formie rośnie, rumieni się, zaczyna pachnieć przyjemnie.
Zaglądam jak mu idzie, moje oczy odbijają się w ciemnym pasku nad szybą.
Pogrążam się w zadumie.
Po chwili niepewnie, ze zdziwieniem odkrywam, że chciałabym coś napisać. Dawno tego nie robiłam, coraz rzadziej czuję na to chęć.
Ileż wydarzyło się przez ostatni rok.
O tej porze rok temu byłam w Stanach, tęskniłam już trochę za domem. Spodziewałam się, że od jesieni pochłonie mnie nauka na dwóch kierunkach. Do głowy nie przyszło mi nic na podobieństwo ognistego, improwizowanego tanga, którego teraz nigdy nie zapomnę. Przyszłość zdawała się zupełnie inna, niż się potoczyło życie i niż zdaje się teraz.
W rozrachunku sumienia mogę powiedzieć uczciwie, że staję się coraz bardziej dzielna.
Czy jednak nie za bardzo samo-dzielna?

Często się modlisz na tym wyjeździe?



Modlitwa dla mnie to rozmowa. Z najdziwniejszym Przyjacielem,jakiego można mieć. Bez powątpiewania uważam, że bardzo ważne jest o niej pamiętać. To, o czym i w jaki sposób się rozmawia oczywiście jest bardzo istotne. Jednak jeśli mowa o budowaniu zaufania i relacji to przede wszystkim trzeba w ogóle rozmawiać. Tym bardziej, jeśli nie ma się na biurku ani w portfelu zdjęcia przypominającego o istnieniu Owego Przedziwnego.
Jeśli się nie pyta, nie opowiada się, nie dzieli się zmartwień i radości jak można liczyć na to, że dostanie się jakiś znak, odpowiedź, sugestię czy zwykłe poczucie, że On jest?

Nie bardzo...


Najbardziej lubię modlić się sama, spacerując i śpiewając. Najlepiej pośród przyrody. Czasem po cichu, w tłumie, gdzie jest się jeszcze bardziej samotnym niż daleko od ludzi.
To nie jest usprawiedliwienie dla zwykłego zapominania.
Zapominam o modlitwie tak, jak o tym, by zadzwonić do babci.

Jest mi... wstyd.
Zapominam nawet słowa piosenek, które ułatwiały mi skupienie i wybranie odpowiedniego numeru.
Dzielna kobieta znów okazuje się małą dziewczynką.
Może już nie tak nieporadną, ale zakłopotaną przez własne gapiostwo i zapominalstwo.
Wciąż nad sobą pracować, sprawdzać się, wyznaczać cele i dążyć do nich wytrwale.
Zawsze było to w mojej naturze. Kiedyś dopadło mnie poczucie beznadziei i niemożności osiągnięcia czegokolwiek. Teraz znów mogę być spokojna i szczęśliwa, wyłapywać co jakiś czas kolejne rzeczy do naprawienia. Pracować, wciąż się uczyć
Jednocześnie delektować się życiem, ludźmi, przyrodą, uczuciami, marzeniami...
W zasadzie czuję że żyję.