USA, day 32nd

Czas płynie coraz szybciej.
Większość kadry myślami jest już przy nieuchronnie zbliżającym się wyjeździe.
Został jeszcze ostatni i największy konkurs, angażujący wszystkich obecnych na obozie, dziś ruszają pełną parą przygotowania do niego.

Dobrze mi tu.
Życie zdaje się być takie proste, świat codzienny tak odległy.
Sprawy takie jak szukanie samochodu na wycieczkę do sklepu w dzień wolny zdają siębyć jednymi z najważniejszych, a dyskusje który ser jest lepszy: meksykański czy francuski przyjmują rangę politycznych sporów.


Kilka dni temu tłumaczyłam małemu chłopczykowi co się dzieje ze sztućcami po tym, jak odda je w okienku w kuchni, bo zapytał.
Trudno powiedzieć na ile dokładnie zrozumiałe wydało mu się moje opowiadanie, jednak z usatysfakcjonowaną miną poszedł w swoją stronę, przyjmując, że widać tak po prostu już jest.

Może właśnie na tym powinna polegać dziecinność naszej wiary?
Może chodzi o to, że powinniśmy być ciekawi bardziej i mniej ważnych rzeczy, powinniśmy stale zadawać pytania i ufnie przyjmować różne odpowiedzi, nawet jeśli nie są całkiem zrozumiałe?
Może po prostu nie powinniśmy czepiać się nieistotnych szczegółów i po prostu ufać, że świat jest spójny, nawet jeśli nie całkiem dla nas jasny?
Dzieci tysiąc razy zadają dziwaczne pytania, rodzice zwykle starają się wytłumaczyć im wszystko możliwie przystępnie, choć nie całkiem dosłownie, by były w stanie złapać ogólny zarys wyjaśnień. i malutkim to wystarcza, są usatysfakcjonowane i ufne, co jednocześnie nie przeszkadza im zadawać kolejnego potoku pytań.

Ufność.
Nieuchwytne słowo, przywodzące na myśl zapach ciepłego, bezpiecznego dzieciństwa, gdzieś na granicy pamięci.
Tęsknię za umiejętnością niezawiłego ufania.

Świerszecze odgrywają swoje koncerty.
Wiatr już prawie usnął, jest miękki i zachęca do odpłynięcia do krainy snów.
Sosny pachną kojąco i tylko po głowie kołacze mi się garść pytań i brak na nie odpowiedzi.

Jutro kolejny piękny, wakacyjny dzień w obcym kraju.
Ciekawe, co przyniesie?