Dary - całkiem żywe

Myśl wieczorna, na przykładzie:

Jeździłam dziś na swoim wymarzonym rowerze po okolicy, szukając odpowiedniego pleneru do ćwiczenia rysunku.
Dokładniej po parku przy szpitalu w Tworkach.

Nastrój miałam kiepski, weny brak i świadomość, że powinnam umieć wiele więcej, niż aktualnie w mojej głowie, wzroku i dłoniach jest.
Właściwie to właśnie zsiadłam z roweru, wlepiłam wzrok w kosa buszującego w krzakach i dojrzewałam powoli do myśli "to wszystko na nic, wracam do domu".

I wtedy znikąd pojawił się starszy pan z uwagą, że mam niepotrzebnie włączone światełko tylne, że pewnie bateria się wyczerpuje.
Wytłumaczyłam mu, że to na dynamo i ma akumulator i nie da się wyłączyć.
Od słowa do słowa nawiązaliśmy bardzo inspirującą rozmowę.

W dużym skrócie:
Zobaczył, że mam teczkę, zapytał czy rysuję.
Opowiedział, że przez wiele lat był złotnikiem i że niektórzy na wyrost nazywali go artystą po kilku wystawach i że darzyli go uznaniem. Jednak teraz jest w szpitalu przez problemy z alkoholem. I dla zapełnienia czasu zaczął rysować i malować na poważnie, nie tak jak kiedyś tylko szkice robiąc. I spaceruje szukając inspiracji i tematów do prac.
Obejrzał moje rysunki, kilka rzeczy skomentował brzmiąc dość profesjonalnie.
Powiedział, że mam talent.
W międzyczasie dodał, że wszystkie talenty dostajemy od Boga i że właściwie to On jest najlepszym architektem, jeśli chodzi o krajobraz i w ogóle.
Na koniec wskazał mi polanę, która powinna mieć to, czego szukam do rysunku.
I miała.

Gdyby nie komary i dość ciemny, pusty środek leśnego parku - chętnie porozmawiałabym z nim dłużej. Wspomniał, że moglibyśmy się umówić, żeby pokazał mi swoje prace, ale jakoś ta myśl ucichła pośród kolejnych zdań.

Ten człowiek był dla mnie dziś darem od Najwyższego.
Dostałam pokrzepienie - że moje prace nie są do niczego.
Dostałam zainteresowanie i komentarz człowieka znającego się na rzeczy.
Dostałam życzenie powodzenia.
I jeszcze na dodatek szczerą, serdeczną zachętę do tego, czym się zajęłam, poprzez postawienie Boga nad wszystkim.

Ten Na Górze jest Dawcą talentów i Stworzycielem najpiękniejszych tematów w plenerze.
I od Niego dostajemy ludzi w prezencie: czasem na chwilę, gdy nam ich potrzeba, czasem na godziny, dni, okoliczności.
Czasem na lata.
By się czegoś nauczyć, by im pomóc lub doznać wsparcia.
A najpiękniej, gdy otrzymujemy ludzi, w których jest Jego odbicie.

Za tydzień w czwartek egzamin.
Niepokoję się nieco..
A w piątek - wielka wymarzona podróż do Stanów.

Będę wdzięczna za pamięć i modlitwy.

Dzień wiosny ostatni

Stokrotki kwitną na trawnikach parkowych jak to zwykły robić o tej porze roku.
Ptactwo śpiewa, słońce świeci..
Nie byłam dziś w Ogrodzie Saskim, siedziałam w Łazienkach, obserwowałam ludzi i rysowałam bez nadmiaru weny.
Dzień, zwykły dzień.
Tyle wody już przepompowały fontanny, tyle się na świecie zmieniło.
Czasem mam wrażenie, że wszystkie minione chwile są jak sny.
Tak samo jak marzenia. Czymże się różnią w zasadzie od siebie?
Przecież nie istnieją, jednocześnie przenikając nas na wskroś.

Spacerowałam, obserwowałam piękno przyrody w królewskim parku.
Ale coś dziś przyroda mnie nie bardzo akceptowała.
Najpierw przyglądałam się pawiowi, który przyszedł i przysnął sobie na murku obok mnie, gdy rysowałam. Gdy podeszłam bliżej też mi się przyglądał, ale gdy trzeci raz głasnęłam go po piórach w ogonie - oburzony wstał i na mnie nakwękał.
Zatem zostawiłam go w spokoju.
Cóż zrobić, że nie miałam nic do jedzenia dla stworzonek parkowych?
Jak cmokałam na wiewiórkę, próbując różnej artykulacji i częstotliwości - widocznie popełniłam jakieś faux pas, bo nagle oderwała się od kopania, wskoczyła na drzewo i na mnie nakrzyczała. Następnie pobiegła na drugą stronę drzewa, nakrzyczała jeszcze głośniej i uciekła.
W tym czasie znikąd zleciało się ptactwo.
Widać też jakoś do siebie wzięli skrzydlaci moją nieporadną mowę.
Gołębie szybko zauważyły, że nic dla nich nie mam, jednak błękitne sikorki chciały sprawdzić dokładniej.
Skoro niemal wplątywały mi się we włosy - wyciągnęłam rękę.
Jedna natychmiast na niej wylądowała, poprzyglądała mi się chwilę i dziobnęła, sprawdzając czy jestem jadalna. Pogłaskać się nie dała, ale kilka razy dała się pobawić w przeskakiwanie z dłoni na dłoń, po czym znudzona odfrunęła.

Piękny był dzisiejszy dzisiejszy dzień w Łazienkach Królewskich.


A tak swoją drogą..
Czy zdarzyło Ci się kiedyś modlić o coś dobrego dla kogoś, a raczej niemiłego Tobie?
Nie jest to jakieś wielkie poświęcenie.
Mi się to zdarza jako pewnego rodzaju zadośćuczynienie, gdy przyłapię się na przykrych myślach względem kogoś. W takich sytuacjach, gdy się opamiętam i zauważę głupotę własną, zastanawiam się nad tym czego tak na prawdę danej osobie może potrzeba, co by jej na dobre wyszło.
I wtedy o to się modlę, niezależnie jak ma się to do mnie.

Pierwszy raz Pan odpowiedział mi na taką modlitwę bardzo jednoznacznie i tak, że mogłam sama tego doświadczyć.
Byłam mocno zszokowana.
To oczywiste, że człowiek raczej spodziewa się odpowiedzi miłych sobie samemu.
Najpierw zupełnie nie wiedziałam jak zareagować, później gdy znalazłam się sama zaniosłam się bolesnym szlochaniem.
Na końcu... Podziękowałam Najwyższemu, że jest taki dobry i błogosławi ludziom, którzy Go potrzebują i że mnie tak dosadnie uczy.

To niezapomniana lekcja.
Coś jakby we mnie pękło i poczułam, że jakby nieco więcej rozumiem.
I poczułam się odrobinę bardziej wolna w Nim.

Gorąco polecam modlitwę o wrogów czy ludzi nam przykrych.
Pan potrafi docenić szczerość serca i wlać w nie spokój.

X, 5

Zobacz też:
Zim
JF

2 Moj. 20:12
Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
(BW)

Jak to dziś rozumieć?
Przede wszystkim znów: skoro to wskazanie znalazło się pośród dziesięciu na kamiennych tablicach, znaczy że nie jest sobie taką ot nieistotną sugestią.

Czcij.
Podziwiaj, szanuj. Zachwycaj się.

Czasem to trudne. Zwłaszcza w tym momencie życia, gdy młody człowiek okrywa, że rodzice to także ludzie, mają wady i bywają omylni.
Także wtedy, gdy rodzice są źródłem rozmaitych patologii w rodzinie.

Nawet gdy myślisz "nigdy nie chcę być taki jak ojciec" lub "nie będę powielać błędów matki" miej szacunek do rodziców.
Tak, są tylko ludźmi, ale to jaką ma się relację z domownikami odzwierciedla tak wiele naszych cech.

Powszechnie twierdzi się, że mężczyzna z czasem traktuje swoją żonę podobnie jak, traktował matkę.
Wiele kobiet nie zauważa jak bardzo ich partnerzy są podobni do ojców.
I płeć właściwie nie gra tu roli.
Nie da się uwolnić od doświadczeń domu rodzinnego, jednak da się kształtować swoje relacje, swój charakter i nastawienie do ludzi ogółem.
Najbliżsi pokazują nam jak trudno jest czasem akceptować, znajdować kompromisy.
Ćwiczą naszą cierpliwość i tolerancję, wymagają zaangażowania, czasem poświęcenia.

Jeśli nie mamy szacunku i respektu dla własnych rodziców, jeśli wyzywamy ich w rozmowach ze znajomymi, zrywamy kontakt po przeprowadzce lub oddajemy ich do domu starców - świadczy to o nas samych.
Nie o tym, jacy oni byli nieznośni, a o tym jak traktujemy świat.

Na pocieszenie mogę tylko zapewnić, że Ojciec Niebieski jest daleko bardziej doskonały, niż ludzie z krwi i kości. Jemu można zaufać bez ryzyka.

Jednak jeśli nie przełamiesz niechęci, jeśli nie nauczysz się doceniać i szanować własnych rodziców, bez względu na ich przywary i problemy, trudno będzie Ci zaufać Najwyższemu, mimo szczerych chęci.
Takie pełne desperacji zaufanie jest zwykle chwiejne i dramatyczne. I z dużym hukiem rozpęka się w drobne kawałki przy chwilach niepewności. Potem znów chce się te kawałki sklejać..

Nie jest to proste.
Sama wiem to dobrze.

Swego czasu unikałam przebywania w domu, byle dalej od nich.
Dłużej tak nie mogłam.
Skoro oni nic nie zmienili z tego, czego bym oczekiwałam - ja postanowiłam zadziałać, tak bardzo mi ich brakowało.
Zaczęłam zamiast słów używać gestów - przytulenia, pogłaskania, uśmiechu.
Nauczyłam się nieco więcej cierpliwości w słuchaniu, przestałam się złościć tyle za przerywanie moich słów.
Nie wyobrażajcie sobie rezultatów.
Spróbujcie.

Szacunek i zachwyt.
Należy się rodzicom.
Niezależnie jakimi ludźmi by nie byli - policz ile lat, sił, energii, wyrzeczeń poświęcili Tobie.
Że w ogóle przeżywamy okres bezbronnego dzieciństwa - to ich bezsprzeczna zasługa.
Czy jedyna?

Długie życie we własnym domu, nowej ziemi, nowej rodzinie. Szacunek i miłość od własnych dzieci. Oto następstwo.
Brzmi dobrze?

X, 4

2 Moj. 20:8-11
Pamiętaj o dniu sabatu, aby go święcić.
Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką swoją pracę,
Ale siódmego dnia jest sabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach.
Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił go.
(BW)

Czy to przykazanie należy do tych mniej aktualnych, mniej istotnych?
Czy przedawniło się wraz z innymi ustępami Starego Testamentu, gdy największe proroctwo dopełniło się?
Jeśli tak, to dlaczego znajduje się tak blisko początku dekalogu? Dlaczego jest tak obszernie rozwinięte i dookreślone?
To wcale nie takie proste, dopełnić uczczenia dnia świętego.
Czy chodzi o to, by się obijać, siedzieć przed telewizorem lub komputerem i bezmyślnie przepędzać czas?
Czy tak jak tradycyjni Żydzi powinniśmy dnia siódmego liczyć postawione kroki i zapalać światło głosem, bez dotykania przełącznika?
W dzisiejszych czasach niektórzy ludzie pracują na zmiany i muszą to robić w niedzielę, by mieć z czego żyć. Nie jestem pewna co powinniśmy robić w takich sytuacjach. Może wyznaczyć inny dzień wolny, czy choć jego połowę, by oddać chwałę Panu?

Bo nie chodzi o to, byśmy mieli zabijać czas.
Chodzi o ofiarę miłą Bogu w postaci dnia, który Jemu poświęcamy.
Liczy się pamięć i odmienne zachowanie.
Niedziela jako dzień wolny nie ma sensu dla chrześcijanina, jeśli nie poświęci on choć odrobiny czasu tego dnia na modlitwę, czytanie Słowa, refleksję, czy to w kościele, czy choć w samotności, pomiędzy obowiązkami.
Wtedy jest tylko dniem ustawowo wolnym od pracy.

Może Panu miłe by było, by ze względu na niego przyłożyć tego dnia szczególną uwagę do uprzejmości, wyjątkowo pilnie starać się rozumieć innych ludzi, być wyrozumiałym, spędzić czas z rodziną lub samotnymi, pocieszyć smutnych, wspomóc słabych?

Skoro, jak można przeczytać we fragmencie, domownicy, podwładni ani goście nie powinni pracować tego dnia, to idealny czas na pielęgnowanie więzi z ludźmi i z Najwyższym.

Filip. 2:13
Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie.
(BW)
Zarówno z pracą jak i z chwaleniem Jego imienia w adekwatny sposób.
Co zrobić, jeśli to chcenie jest, ale jakby niemrawe, a z wykonaniem gorzej?
Ja wciąż się o to modlę, co do różnych spraw.
I wierzę, że Pan ma moc zmieniać ludzi.
Mnie i innych.
Choć to nie najłatwiejsze w co można wierzyć...

Zobacz też:
Zim
JF