Dzień wiosny ostatni

Stokrotki kwitną na trawnikach parkowych jak to zwykły robić o tej porze roku.
Ptactwo śpiewa, słońce świeci..
Nie byłam dziś w Ogrodzie Saskim, siedziałam w Łazienkach, obserwowałam ludzi i rysowałam bez nadmiaru weny.
Dzień, zwykły dzień.
Tyle wody już przepompowały fontanny, tyle się na świecie zmieniło.
Czasem mam wrażenie, że wszystkie minione chwile są jak sny.
Tak samo jak marzenia. Czymże się różnią w zasadzie od siebie?
Przecież nie istnieją, jednocześnie przenikając nas na wskroś.

Spacerowałam, obserwowałam piękno przyrody w królewskim parku.
Ale coś dziś przyroda mnie nie bardzo akceptowała.
Najpierw przyglądałam się pawiowi, który przyszedł i przysnął sobie na murku obok mnie, gdy rysowałam. Gdy podeszłam bliżej też mi się przyglądał, ale gdy trzeci raz głasnęłam go po piórach w ogonie - oburzony wstał i na mnie nakwękał.
Zatem zostawiłam go w spokoju.
Cóż zrobić, że nie miałam nic do jedzenia dla stworzonek parkowych?
Jak cmokałam na wiewiórkę, próbując różnej artykulacji i częstotliwości - widocznie popełniłam jakieś faux pas, bo nagle oderwała się od kopania, wskoczyła na drzewo i na mnie nakrzyczała. Następnie pobiegła na drugą stronę drzewa, nakrzyczała jeszcze głośniej i uciekła.
W tym czasie znikąd zleciało się ptactwo.
Widać też jakoś do siebie wzięli skrzydlaci moją nieporadną mowę.
Gołębie szybko zauważyły, że nic dla nich nie mam, jednak błękitne sikorki chciały sprawdzić dokładniej.
Skoro niemal wplątywały mi się we włosy - wyciągnęłam rękę.
Jedna natychmiast na niej wylądowała, poprzyglądała mi się chwilę i dziobnęła, sprawdzając czy jestem jadalna. Pogłaskać się nie dała, ale kilka razy dała się pobawić w przeskakiwanie z dłoni na dłoń, po czym znudzona odfrunęła.

Piękny był dzisiejszy dzisiejszy dzień w Łazienkach Królewskich.


A tak swoją drogą..
Czy zdarzyło Ci się kiedyś modlić o coś dobrego dla kogoś, a raczej niemiłego Tobie?
Nie jest to jakieś wielkie poświęcenie.
Mi się to zdarza jako pewnego rodzaju zadośćuczynienie, gdy przyłapię się na przykrych myślach względem kogoś. W takich sytuacjach, gdy się opamiętam i zauważę głupotę własną, zastanawiam się nad tym czego tak na prawdę danej osobie może potrzeba, co by jej na dobre wyszło.
I wtedy o to się modlę, niezależnie jak ma się to do mnie.

Pierwszy raz Pan odpowiedział mi na taką modlitwę bardzo jednoznacznie i tak, że mogłam sama tego doświadczyć.
Byłam mocno zszokowana.
To oczywiste, że człowiek raczej spodziewa się odpowiedzi miłych sobie samemu.
Najpierw zupełnie nie wiedziałam jak zareagować, później gdy znalazłam się sama zaniosłam się bolesnym szlochaniem.
Na końcu... Podziękowałam Najwyższemu, że jest taki dobry i błogosławi ludziom, którzy Go potrzebują i że mnie tak dosadnie uczy.

To niezapomniana lekcja.
Coś jakby we mnie pękło i poczułam, że jakby nieco więcej rozumiem.
I poczułam się odrobinę bardziej wolna w Nim.

Gorąco polecam modlitwę o wrogów czy ludzi nam przykrych.
Pan potrafi docenić szczerość serca i wlać w nie spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz