Z wczorajszego rozważania.
Biblijną historię o sztormie zna chyba każdy.
Wielu kaznodziei odwołuje się do niej.
W skrócie: Jezus wsiadł do łodzi z uczniami i zasnął. Potem nagle zerwała się burza.
Kolejny etap opisywany jest przez ewangelistów nieco rozbieżnie.
Tak sobie myślę, że oni tam tez byli i pisali potem w zależności od swoich odczuć.
Mateusz pisze: (8:25) I podszedłszy do niego zbudzili go słowami: Panie, ratuj, giniemy!
Jest w tym oddana bojaźń, bez wątpienia. Jest też desperacka prośba o ratunek, czyli przynajmniej częściowe założenie, że Pan jest w stanie przyjść z pomocą.
Marek oddaje sytuację nieco inaczej: (4:38) Budzą go więc i mówią do niego: Nauczycielu! Nic cię to nie obchodzi, że giniemy?
Tu nie ma prośby, nie ma pytania czy Jezus ma jakiś sposób na wyjście z opresji.
Tu jest oskarżenie, że tak na prawdę Jemu na swoich uczniach nie zależy.
Czy my nie mamy dziś tak samo?
Nie tylko względem Boga.
Zwyczajnie względem ludzi także.
Czy przypadkiem gdy przychodzą kłopoty cała nasza ufność nie legnie w gruzach?
Jakbym widziała samą siebie: coś idzie nie tak, ktoś mnie zawodzi i od razu mówię: pewnie nic cię to nie obchodzi, pewnie nie mam dla ciebie żadnego znaczenia.
Nieufność w czystej postaci.
Założenie, że mimo możliwości człowiek (lub Pan) nie podejmą działania na naszą korzyść.
Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to, jeszcze wiary nie macie?
Nie chodzi tu o strach, do tego zawsze można znaleźć jakiś powód.
Chodzi o strachliwość, lękliwość, nieufność.
U jego podstawy leży wątpienie, czyli pewne przeciwieństwo optymizmu.
Przed nami nowy rok.
Większe i mniejsze burze życiowe, przed każdym.
Trudności, dylematy, niepowodzenia i próby.
Jakie? Czas pokaże.
Jak zareagujemy, gdy przyjdą?
Posiadanie najlepszych leków i znajomości z najlepszymi lekarzami nie gwarantuje, że nie zachorujemy.
Tak samo najszczersza więź z przyjacielem nie chroni przed nieufnością z rozmaitych, nieprzewidzianych powodów.
Identycznie obecność Pana przy nas każdego dnia nie daje gwarancji, że życie będzie w kolorach tęczy.
Lekarz wyciąga z choroby lub powoduje że śmierć nie jest tak bolesna.
Prawdziwy przyjaciel gotowy jest ponieść z nami każdy ciężar, dopóki może.
Najwyższy zawsze czuwa, byśmy podnieśli się po upadku, daje ramię do podparcia się.
Nothing surprises God ever.
Jesus is never late.
Czy w tym roku będziesz nieufny?
Ja powiem szczerze, że nie wiem, jak ze mną będzie.
Wciąż nie całkiem rozumiem co znaczy ufać.
Jestem jednak dobrej myśli.
I Ty bądź.
Jednego czego się boję, to zapowiedzianej fali elektromagnetycznej od strony Słońca. Tylko dlatego, że ludzie oparli wszystko na technologii, a jak cała technologia się spali - to w chaosie nie chcę wiedzieć, jak ludzie zareagują...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym że samo życie z Bogiem nie musi oznaczać życia "tęczowego"... Wprost przeciwnie, czytając ostatnio historie ze Starego Testamentu widzę, że niekiedy bywa bardzo ciężko. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń