po koncercie w filharmonii

List do sama-nie-wiem-kogo

Jeśli spotkasz mnie we mgle i zobaczysz w moich oczach lśnienie nie wiadomo skąd wiedz, że wcale nie patrzę na Ciebie.
Wzrok mój sięga w dal, w głąb, w przestrzeń.
Mimo to, jeśli uznasz, że to miły blask - zostań.
Weź mnie za rękę, może nie zauważę.
Zaprowadź tam, gdzie symfonię tworzy prawdziwa orkiestra.
Nakarm mnie dźwiękiem, muzyką, drganiem.
Skóra moja przyjemnie ścierpnie, tak miłe są mi te wibracje.
Puls przyspieszy, policzki zarumienią się lekko.
Napięcie zejdzie z mojego ciała.
Zasłucham się cała i rozpłynę w melodii.
Gdy głowę przechylę na bok, nasycona harmonią, zabierz mnie stamtąd.
Zostańmy sami: ja, ty i fortepian.
Połóż dłonie na białych klawiszach. Graj i przymruż oko na moją profanację, gdyż przytulę do niego policzek, potem dłonie a potem niemal nie wiadomo kiedy bedę cała na lśniącej powierzchni i chłonąć będę drżenie.
Przymrużę powieki i uśmiechnę uchylone usta.
Będę pić dźwięki całym ciałem, rozpłynięta w każdym calu.
Gdy wybrzmią ostatnie akordy - sfrunę znów na ziemię, już szalenie senna.
Wtedy przytul mnie, nie zdziwię się już, przyłożę ucho do Twojego mostka i zasłucham się w rytmie bijącego serca.
Połóż mnie w pachnącej pościeli i pogładź po policzku wierzchem dłoni.
Lśnienie z moich źrenic będzie już w innym odcieniu, zaśnie wraz z duszą, gdy opadną do końca powieki.
Nie odchodź wtedy, sen mój spokojny podążać będzie za melodią Twojego oddechu.
Po nocy, tuz przed świtaniem, ucichniesz.
Znikniesz wraz z cieniami dookoła.
Strzepnę w porannej ciszy sen z rzęs.
Rozejrzę się uważnie, sprawdzę, czy aby na pewno nie ma Cię pod łóżkiem, za zasłoną.
Nie znajdę.
Przypomnę sobie, że Cię nie ma(m?).
Być może nawet wcale nie istniejesz teraz, ani przedtem.
Mimo to dusza moja trwać będzie w harmonii, póki nikt jej nie zakłóci.
Dopóki brzmieć będzie we mnie muzyka, nasycona będę pokojem.
Osobowość moja będzie tak przytulnie spójna.
Tak rozkosznie jednolita...

* * *

Czyja to twarz z takim zastanowieniem patrzy na mnie w szybie?
Czyją to figurę widzę w przymierzalni, wybierając spodnie pierwszy raz od dawna?
Czyje to stopy idą przede mną, osobliwie zmieniając kształt przy styku z podłogą?
Dłonie są moje, to wiem, rozpoznaję wszystkie blizny i zniekształcenia na nich. Pieprzyki tu i tam tez kojarzę. I włosy.
Ale reszta? Ten głos, mimika, dynamika ciała?
Kim jest ta dziwna osoba w lustrze?
Czuję się nieswojo...

2 komentarze:

  1. po prostu piękne. cudownie ubierasz odczucia w słowa - i na pewno nie piszesz w próżnię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za filharmoniami, ale notka piękna :) Widać wrażliwość. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń