Byłam dziś na spacerze.
Wyszłam na pocztę, jednak wracając nadłożyłam nieco drogi, by przejść się z dala od innych.
Byliśmy sami, we dwoje.
Śnieg skrzypiał pod nogami i padał z nieba radośnie, niebo ciemniało poprzez różne odcienie szarości.
Wypłoszyliśmy czaplę i kilka kaczek ze strumyka.
Dawno tak dobrze mi się nie rozmawiało.
Nie miałam dawno dla Niego czasu, unikałam dłuższych wymian zdań.
Teraz zatęskniłam tak mocno, mocno i mój upór pękł.
Powiedziałam Mu wszystko. Głośno i wyraźnie, dobierając słowa z głębi serca.
Raz łkając i puszczając po policzkach łzy, raz wzdychając i ściszając głos, to znów bezgłośnie, gdy ktoś przechodził obok.
Wszystko zostało powiedziane.
Wiele powtórzeń słowa "proszę" i wiele "dziękuję".
Wiele chęci zrozumienia i próśb o pomoc w ogarnięciu moich myśli.
Szczere przeprosiny i gorliwa prośba o wybaczenie..
To był wspaniały spacer.
Niemal romantyczne popołudnie z niezastąpionym Ukochanym.
I wiecie co jest najwspanialsze?
Że On nigdy się mną nie znudzi, ani nie zawiedzie się, ani nie będzie miał dość.
Bo On zna mnie lepiej niż ja sama, po stokroć.
Czasem żałuję tylko, że jest bezcielesny, bo nie może mnie fizycznie przytulić, gdy tego nieraz potrzeba.
Ale Najwyższy jest wcieloną Miłością i w tę świadomość mogę się wtulić niczym w materialne ciepło. Wystarczy odrobina wyobraźni, a tej mi nie brakuje.
Ku pamięci:
Jezus jest miłością.
Jeśli potrzebujesz - może być Twoim niezawodnym Ukochanym.
Zupełnie bez znaczenia kim jesteś, przecież i tak wie o Tobie wszystko.
I właśnie dla tego kocha Cię nad życie.
Dosłownie: ponad życie - oddał swoje niewinne istnienie ziemskie za Ciebie, w niezasłużonym, wielkim bólu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz