zimowy czas

Szłam dziś do domu, właściwie przed chwilą. Na środku ulicy siedziała puszysta kotka. Ujrzawszy mnie z daleka zaczęła miauczeć.

Podeszłam. Popatrzyła na mnie dużymi oczami. Powiedziałam jej, by zeszła ze środka, bo to przecież niebezpieczne. Przesunęła się do krawężnika i odprowadziła mnie spojrzeniem.

Po policzku spłynęło mi kilka łez.


Każdy kot miauczy inaczej, mruczy inaczej, rusza się odmiennie.

Moja kotka dała mi się dobrze poznać przez prawie dziewięć lat.

Większość nocy w tym czasie spędziłyśmy pod jedną kołdrą, spała na moim brzuchu i pocieszała mnie swoją niezmienną obecnością zawsze, gdy czułam się sama lub smutna.

Cicho budziła mnie w nocy, gdy coś chciała, czy to dotykając łapką ust lub powiek, czy wąchając namiętnie mój nos. Słyszałam jej zawsze przydługi pazurek u tylnej łapy, gdy stukał o podłogę w rytm kroków.


Jednak ona już nie stąpa cichutko po nocy.

Czasem zdaje mi się, że przemknie jej cień, ale to tylko złudzenia.

Przedwczoraj miauknęła po raz ostatni.


Nie moja to rzecz, wiedzieć co się dzieje z kocim tchnieniem, gdy wyfrunie z pyszczka, by już nie wrócić do puchatego ciała.

Dziękuję tylko Bogu, że obdarzył nas wrażliwością na życie. Że dzięki temu możemy mieć towarzyszy w tych maleńkich. Bo wbrew pozorom, to bardzo wiele, mieć się do kogo przytulić, móc posłuchać oddechu i bicia serca, stworzyć więź wzajemnej przynależności.

A od zwierzęcia przecież nigdy nie otrzymamy rany, jeśli wykażemy choć odrobinę zrozumienia dla jego natury.


Smutek..

Słono-gorzki smak.

A życie płynie dalej, mróz za oknem..

2 komentarze:

  1. Nasze zwierzaki to kochane stworzonka. Przykro mi z powodu Twojej kotki :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo Ci współczuję, nie wyobrażam sobie by Iskry miało z nami nie być, ale ważne, żebyś była dzielna :) a jesteś :)

    OdpowiedzUsuń