Tak wiec jestem gdzie byc chcialam.
Stany Zjednoczone Ameryki Polnocnej.
W piatek 13 godzin na lotniskach i w samolotach. Warszawa - Duseldorf - Nowy Jork.
Potem 12 godzin snu, by w sobote znow 11 godzin byc w podrozy, tym razem autobusowej, przez Boston do West Ossipee NH i samochodem ostatecznie na Camp Marist.
To conieco klopotliwe, miec takie marzenia, ktore sie spelniaja nim zdaze wymyslic kolejne.
Jednak od skrajnosci do skrajnosci - jak zwykle - ostatecznie w kierunku rozwoju.
Moja praca? Kuchnia. Wszystkie drobiazgi od krojenia przez zmywanie do sprzatania jadalni. Bede zastepowac kazda z kolezanek w jej dniu wolnym.
Jest nas siedem: dwie Polki, dwie Niemki, dwie Rosjanki i Ukrainka.
Po pierwszej dobie moge powiedziec, ze calkiem przyjemna gromadka.
Dzis skonczylysmy o siodmej, czyli dwie godziny temu.
Jeszcze nie calkiem przestawilam sie na tutejszy czas..
Jestem cala mokra i nogi mi odpadaja, ale ciesze sie ogromnie, ze tu jestem.
Las, jezioro, gory, mnostwo usmiechnietych i serdecznych ludzi - czego wiecej mi trzeba?
Aktywne wakacje. To jest to.
Zmeczenie jest i pogubilam przez nie troche mysli, ktore chcialam tu zawrzec.
Myslac o tym dalekim, a tak bliskim swiecie, ktory zostawilam na kilka chwil w Europie, kraze przede wszystkim wokol studiow.
Wyglada na to, ze nie calkiem jeszcze zdazylam zamarzyc o architekturze krajobrazu a juz sie to moje marzenie spelnia. Tuz przed wylotem bylam bowiem na egzaminie z rysunku i zdalam go na 70 pkt co powinno wystarczyc w polaczeniu z matura by sie dostac.
I co wtedy?
No coz.. Najblizszy rok akademicki zapowiada sie pracowicie.
Budze sie w tak obcym miejscu, wposrod tak odmiennych ludzi i dobrze mi tu.
Te same gwiazdy nade mna - wielki woz i tutaj swieci jasno, ta sama przeciez polkula.
Ten sam Pan w tych gwiazdach, w tym powietrzu, w tych ludziach. We mnie.
Dobrze mi, bo nie slyszac znajomych glosow i bojac sie nieco pytam tylko Jego o zdanie i czuje, ze On jest.
Przede mna dziesiec tygodni w wymarzonym miejscu.
Chce poznac tych otwartych, bezposrednich, radosnych i czasem szczerych do bolu ludzi.
Chce sie nauczyc od nich wyzwalania i wykorzystywania pozytywnej energii.
Tak na prawde po to tu jestem.
By stale wzrastac.
Moja praca? Kuchnia. Wszystkie drobiazgi od krojenia przez zmywanie do sprzatania jadalni. Bede zastepowac kazda z kolezanek w jej dniu wolnym.
Jest nas siedem: dwie Polki, dwie Niemki, dwie Rosjanki i Ukrainka.
Po pierwszej dobie moge powiedziec, ze calkiem przyjemna gromadka.
Dzis skonczylysmy o siodmej, czyli dwie godziny temu.
Jeszcze nie calkiem przestawilam sie na tutejszy czas..
Jestem cala mokra i nogi mi odpadaja, ale ciesze sie ogromnie, ze tu jestem.
Las, jezioro, gory, mnostwo usmiechnietych i serdecznych ludzi - czego wiecej mi trzeba?
Aktywne wakacje. To jest to.
Zmeczenie jest i pogubilam przez nie troche mysli, ktore chcialam tu zawrzec.
Myslac o tym dalekim, a tak bliskim swiecie, ktory zostawilam na kilka chwil w Europie, kraze przede wszystkim wokol studiow.
Wyglada na to, ze nie calkiem jeszcze zdazylam zamarzyc o architekturze krajobrazu a juz sie to moje marzenie spelnia. Tuz przed wylotem bylam bowiem na egzaminie z rysunku i zdalam go na 70 pkt co powinno wystarczyc w polaczeniu z matura by sie dostac.
I co wtedy?
No coz.. Najblizszy rok akademicki zapowiada sie pracowicie.
Budze sie w tak obcym miejscu, wposrod tak odmiennych ludzi i dobrze mi tu.
Te same gwiazdy nade mna - wielki woz i tutaj swieci jasno, ta sama przeciez polkula.
Ten sam Pan w tych gwiazdach, w tym powietrzu, w tych ludziach. We mnie.
Dobrze mi, bo nie slyszac znajomych glosow i bojac sie nieco pytam tylko Jego o zdanie i czuje, ze On jest.
Przede mna dziesiec tygodni w wymarzonym miejscu.
Chce poznac tych otwartych, bezposrednich, radosnych i czasem szczerych do bolu ludzi.
Chce sie nauczyc od nich wyzwalania i wykorzystywania pozytywnej energii.
Tak na prawde po to tu jestem.
By stale wzrastac.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz